Są w każdym domu. W założeniu powinny zwiększać bezpieczeństwo, ale czy tak jest naprawdę? Dobrane kolorem do pościeli mają niewątpliwy walor estetyczny i dekorują sypialenkę malucha. Głównym jednak powodem, dla którego rodzice montują w łóżeczku to zabezpieczenie, jest ochrona dziecka przed możliwością wsunięcia główki czy rączki pomiędzy szczebelki łóżka czy kołyski. Ochraniacze do łóżeczek, bo o nich mowa, znalazły się na cenzurowanym.
Nie bez powodu ochraniaczami rozpętała się burza. Odnotowano bowiem wpadki śmierci przez uduszenie, kiedy to niemowlak utknął główką pomiędzy poduszką a solidnie zamontowanym ochraniaczem. Lekarze doradzają więc, by ze względów bezpieczeństwa z łóżeczka malucha usunąć rzeczy zbędne, mogące w razie ucisku na drogi oddechowe zatamować oddech dziecka. Uwaga więc na pluszaki, jaśki, chusty! A przede wszystkim na te niebezpieczne ochraniacze.
Moda na ochraniacze, często sprzedawane w zestawach łącznie z kompletem pościeli, nie wzięła się znikąd. Łóżka starego typu z rzadko rozstawionym szczeblami aż prosiły się o kłopot. Nie raz i nie dwa niemowlak zdołał wsunąć główkę pomiędzy barierki czy też zaklinować się wysuniętą poza łóżeczko nóżką, co stwarzało spore niebezpieczeństwo. Szczebelki w produkowanych dziś kołyskach i łóżeczkach muszą być ustawione ciasno jedne obok drugiego, albo łóżeczko, jako niespełniające norm bezpieczeństwa nie zostanie dopuszczone na rynek. Tym samym ochraniacz do łóżeczka z poduszek staje się zbędny.
Pediatrzy radzą, aby wewnątrz dziecięcego łóżeczka nie znajdowało się nic poza dzieckiem i kołderką. Ochraniacz do łóżeczka dziecięcego, wbrew nazwie nie tylko nie chroni, ale stwarza poważne niebezpieczeństwo i należy z niego czym prędzej zrezygnować.